cz. II
 
Na wschód od ruin legendarnej Troi i starożytnego Assos, na tureckim wybrzeżu Morza Egejskiego rozciąga się prawdziwy raj dla wielbicieli historii. W okolicy porośniętej suchymi, żółtymi trawami, naznaczonej zielonymi pasmami plantacji fig i oliwnych gajów, wyrastają nagle białe, kamienne budowle. Są to ruiny Efezu - miasta, które dziś przyciąga rzesze turystów z całego świata. Mieszkańcy regionu efeskiego skwapliwie wykorzystują ten fakt i ciągną ze starożytności zyski z godną podziwu pomysłowością. Zaraz, gdy tylko autokar zatrzymuje się na wielkim parkingu, opadają go jak hieny mali sprzedawcy widokówek i planów miasta. Zanim dojdzie się do budki z biletami, trzeba się opędzać od niejednego młodocianego sprzedawcy. Ze sklepów, ciągnących się długim, podwójnym sznurem, słychać gromkie "dzień dobry!", a kupcy nawet targują się po polsku.
 
Potem nieuchronnie zostajemy wessani przez międzynarodowe grupy turystów w wąskie przejście na teren starożytnego miasta. Zaraz za bramą wkraczamy na ubitą drogę, która w cieniu starych oliwek wiedzie do położonych na stoku i u stóp wzgórza ruin. Efez, jak żadne z greckich miast w Turcji, zachował swój układ ulic: wykładane płytami z marmuru, prowadzą do najznaczniejszych zabytków miasta, rozgałęziają się pomiędzy domami, przekształcają w zarośnięte trawą i ostami zaułki, lub otwierają na przestronne place.
 
W czasach starożytnych Efez był wielkim centrum handlowym i kulturalnym, liczącym ok. 300.000 mieszkańców. Jako rzymska prowincja Efez przeżywał okres największego rozkwitu: był jednym z ważniejszych ośrodków cesarstwa, a w czasach Oktawiana Augusta stał się prawdziwą stolicą Azji Mniejszej. W Średniowieczu miasto straciło swoje znaczenie, przekształcając się w niewielką osadę odpierającą nieustannie najazdy Arabów i piratów. Po zajęciu przez Turków Efez popadł w kompletną ruinę.
 
Dziś, gdy marmurowe ulice zadeptywane są przez setki turystów, miasto znowu wygląda jak tętniący życiem ośrodek. I choć zwiedzanie w tłumie przekrzykującym się w dziesiątkach języków jest okropnie męczące i przywodzi na myśl wieżę Babel, to dzięki temu nietrudno wyobrazić sobie czasy starożytne, gdy w tych samych miejscach również kłębiły się tłumy, może tylko inaczej ubrane. Wrażenie to jest szczególnie silne pod podwójnym rzędem kolumn agory: przed wiekami tutaj przybywający z najdalszych prowincji cesarstwa kupcy wystawiali swoje towary, tutaj odbywał się handel niewolnikami, ceremonie religijne i ludowe festyny.
Dziś w miejscu kupców przepychają się objuczeni aparatami fotograficznymi cudzoziemcy, ktoś w cieniu ruin wczytuje się w przewodnik, kilkoro młodych ludzi pod antyczną kolumną je drugie śniadanie, a za szeleszczącą płachtą planu Efezu ukrywa się przed palącym słońcem starsze małżeństwo.
 
Ze starożytnej agory marmurowa droga prowadzi obok Domu Uciech do świątyni Hadriana.To jeden z najpiękniejszych zabytków Efezu, który zachwyci nie tylko wielbicieli historii: dwie znajdujące się w środku kolumny łączy rzeźbiony łuk, a nad głównym portalem, z misternie rzeźbionego gąszczu kwiatów i liści wyłania się postać Meduzy. Naprzeciwko świątyni znajdują się pozostałości tak zwanych Domów na Wzgórzu. Były to prywatne budynki należące do najzamożniejszych mieszkańców miasta Rzymian - ich pomieszczenia wyłożone są mozaikową posadzką, na ścianach zaś widnieją nieco zatarte przez czas freski.
 
Opadająca w dół marmurowa droga prowadzi do ruin Biblioteki Celsusa. Budynek ten wzniesiono za czasów cesarza Hadriana - lecz podczas najazdu Gotów jego wnętrze uległo całkowitemu zniszczeniu. Do dziś ocalała jedynie fasada, zdobiona podwójnym rzędem kolumn na dolnym i górnym piętrze. Trzy główne wejścia do budynku zdobią rzeźbione reliefy. Misterne płaskorzeźby przywodzą na myśl delikatne koronki, oślepiają bielą
 
Spacer po gwarnym Efezie warto zakończyć w olbrzymim, przewidzianym na 24 tysiące widzów amfiteatrze. Ponieważ przetrwał on do obecnych czasów w doskonałym stanie, pozostaje jednym z niewielu przykładów zachowanych niemal w całości zabytków kultury antycznej. Z najwyższych miejsc widowni rozciąga się wspaniały widok na pełne ludzi ulice Efezu, złotawe równiny okolicy, pobliskie i całkiem współczesne miasto Selcuk i porośnięte lasem wzgórza Maryemanu.
Tam właśnie wiedzie dalej szlak greckich pozostałości w Turcji.
W hałaśliwym, brudnym i nieciekawym Selcuku znajdują się starożytne skarby z epoki, gdy Efez był centrum anatolijskiej bogini płodności Cybele.
Pod wpływem greckim Cybele przeistoczyła się w Artemidę - boginię łowów i księżyca, na której cześć zbudowano z białego marmuru wspaniałą świątynię.
Świątynia ta, zwana Artemisionem, wsparta na 127 kolumnach, była uważana za jeden z siedmiu cudów starożytnego świata. Według przekazów, została ona w IV w. p.n.e. podpalona przez Herostratesa, który w ten sposób chciał zapisać się w historii - i to mu się udało.
Do dzisiaj pozostało z cudu starożytności jedynie trochę kamieni i jedna, samotna kolumna, pod którą spokojnie skubią trawę całkiem współczesne kaczki.
Posąg bogini znajduje się dziś w muzeum w Selcuku, podobnie jak figurka nieprzyzwoitego Priapusa - ich gipsowe repliki znajdziemy także w każdym kramie z pamiątkami, jak Turcja długa i szeroka.
Wędrówkę po okolicach Efezu warto zakończyć chwilą skupienia w położonym w pobliskich lasach Maryemanie. Jest to niezwykłe miejsce, które jak chce tradycja, było domem Matki Bożej w czasach po ukrzyżowaniu Chrystusa.
Niewielki, kamienny domek, odkryty dzięki objawieniu niemieckiej zakonnicy Katarzyny Emmerich, otula chłodem, zapachem świec i kadzidła, a skromna figurka Maryi Panny na ołtarzu tchnie taką godnością, że na chwilę przycicha gwar. A gdy napijemy się chłodnej wody ze źródełka, bijącego w pobliżu domku, nabierzemy sił do dalszej wędrówki po współczesnej Turcji, w poszukiwaniu śladów sprzed dwóch tysięcy lat.